Dzisiejsze czasy wyjątkowo sprzyjają rozwojowi swoistej mody na oszczędzanie. Nawet najlepiej sytuowani ludzie, gwiazdy ekranu czy celebryci publicznie przyznają się do wyszukiwania różnego rodzaju okazji cenowych czy promocji. Dla zwykłych ludzi natomiast oszczędzanie to raczej przejaw konieczności życiowej, a nie moda, ale i tutaj motywacje bywają różne. Wiele osób oszczędza np. na zużyciu wody czy energii elektrycznej bardziej ze względów ekologicznych, a nie finansowych. Właśnie oszczędności związane z energią stały się tematem ciekawego artykułu opublikowanego na stronie internetowej BBC…

W Wielkiej Brytanii bardzo dynamicznie rozwija się rynek urządzeń i usług pozwalających gospodarstwom domowym na redukcję wysokości rachunków za zużywaną energię (prąd czy ogrzewanie). Perspektywy są na tyle obiecujące, że amerykański potentat Google zawczasu zakupił wiodąca w tej dziedzinie firmę Nest za 2 miliardy dolarów. Jak działają takie rozwiązania i ile można na tym zyskać?

Ideą oferowanych technologii jest indywidualne dopasowanie parametrów pracy instalacji elektrycznej i grzewczej w gospodarstwie domowym do rozkładu dnia mieszkańców. Oszczędności powstają głównie z uwagi na ograniczenie czasu działania urządzeń np. podczas godzin gdzie nikogo nie ma w domu. Całością ustawień można oczywiście sterować zdalnie za pomocą np. smartfonu, co pozwala użytkownikowi na precyzyjny wybór czasu włączenia poszczególnych urządzeń. Droższe wersje oferowanych systemów „potrafią” same odczytać położenie mieszkańca domu (na podstawie lokalizacji jego telefonu komórkowego) i obliczyć kiedy dotrze do domu. Na tej podstawie odpowiednio wcześniej włączają ogrzewanie czy też podgrzewają ciepłą wodę. Niektóre z systemów współpracują również z czujnikami pogodowymi, które dostarczają dodatkowych danych do optymalizacji pracy systemu. Najbardziej zaawansowane rozwiązania pozwalają na zdalne sterowanie temperaturą w każdym pomieszczeniu z osobna. Zdaniem fachowców pozwala to na dalsze znaczne oszczędności. Właśnie, kluczowe pytanie brzmi jak bardzo efektywne są takie rozwiązania?

Odpowiedź na powyższe pytanie nie jest prosta. Jeśli założymy, że system zostanie zainstalowany w dużym domu, którego mieszkańcy do tej pory nie za bardzo dbali o oszczędzanie energii, to efekty będą spektakularne. W takim przypadku może to być nawet 400 funtów rocznie mniej zapłaconych za rachunki za energię. Koszt systemu zwróci się już po 2‒3 latach. Jeśli natomiast rozważyć instalację sytemu w małym mieszkaniu, gdzie użytkownik posiada pewne nawyki ograniczające zużycie energii (np. niepozostawianie urządzeń w trybie stand by), to instalacja systemu raczej mija się z celem.

Zdaniem analityków, opisywane systemu mają dużą przyszłość w Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy nie są aż tak bardzo przyzwyczajeni do oszczędzania na rachunkach jak inne, mniej zamożne nacje. Ostatnie wzrosty cen energii i kryzys sprawiły, że wielu mieszkańców Wysp Brytyjskich zaczęło bliżej przyglądać się swoim rachunkom za energię. To musi przełożyć się na wzrost popytu na urządzenia sprzyjające oszczędnościom.